.

.

poniedziałek, 31 maja 2021

"Depesze" Michael Herr - Wietnam w oczach korespondenta wojennego

 


11/2021

Wojna w Wietnamie trwała 20 lata i można ją uznać za jedną z największych amerykańskich porażek. Zarówno od strony militarnej, jak i tej poniesionej w walce z własnym społeczeństwem. Choć straty amerykańskie nie wyniosły nawet 60 tysięcy, to w obliczu setek fotografii, artykułów i reportaży "na żywo" utrwalających okrucieństwo wojny. Amerykańskie społeczeństwo miało Wietnamu po prostu dość, a swoje niezadowolenie często okazywało. 

Dlatego też lektura "Depesz"  jest tak interesująca. Wchodzimy w głowę i poznajemy perspektywę człowieka, który podobnie, jak i inni korespondenci widzieli wojnę w Wietnamie na żywo. I to, co ostatecznie ze swoich przeżyć, na bieżąco opisywali w prasie, miało realny wpływ na postrzeganie amerykańskiego zaangażowania w Wietnamie przez społeczeństwo. 

Jednakże "Depesze" nie są książką, jaką może się wydawać na pierwszy rzut oka. To nie jest klasyczny reportaż. Wątpliwym jest czy w ogóle nim jest. Herr napisał ok. 300 stron psychodelicznej prozy, w której to, co prawdziwe, a to, co zmyślone czy ubarwione nawzajem się przenika. Przez co nie jesteśmy w stanie rozróżnić prawdy od fałszu. Bez wątpienia, jednak prawdziwym jest oddany na kartach tej książki koszmar, jak i piękno wojny. 

W "Depeszach" nie znajdziemy moralnych rozważań na temat słuszności wojny czy zabijaniu ludzi. Herr nie przybiera w żadnym momencie moralizatorskiego tonu. Po prostu portretuje zwykłych żołnierzy, którzy nie mają ani możliwości, ani sił na na "filozofowanie". Dla nich wojna to po prostu katatoniczny stan strachu przed śmiercią i kalectwem oraz niewysłowionego bólu w związku z nierealnością otaczającego ich świata. Przy czym dla wielu wojna stała się czymś niesamowitym, górnolotnie mówiąc doświadczeniem na swój sposób mistycznym. Przez co później w wielu z nich nie potrafiło odnaleźć się w normalnym życiu. 

Nie przeczytałam w swoim życiu wiele literatury wojennej. Dotychczas były to książki pisane albo przez Polaków, albo przez Rosjan. Przez co lektura "Depesz" była dla mnie podwójnie niezwykła. Głównie przez obcość warunków(Bo cóż my Polacy wiemy o wojnie w Wietnamie?), jak i właśnie perspektywy. Wydaje mi się, że w  porównaniu do Amerykanów do wojny podchodzimy bardziej fatalistycznie, ale także ze swoistą nabożną czcią. 

Jest to jeden z powodów, dla których warto przeczytać "Depesze". Pozostałe to oczywiście możliwość lepszego poznanie tematu wojny w Wietnamie, oryginalny sposób pisania autora, czy też po prostu możliwość poznania wojny od innej strony, niż zazwyczaj jest ona prezentowana w książkach czy filmach. 

Podsumowując bardzo polecam przeczytać "Depesze" z powodów, które wymieniłam powyżej, jak i z tego względu, że jej lektura jest ciekawym doświadczeniem. Głównie przez styl autora oraz sposób narracji, jaki wybrał. Choć przyznaje, że to właśnie sposób pisania Herra na początku może utrudnić wczytanie się, ale według mnie warto przez te pierwsze kilkadziesiąt stron się przemęczyć. 

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz