Czerwona jaskółka była jedną z głośniejszych premier początku tego roku. Wyreżyserowana przez Francisa Lawrence (między innymi reżysera Igrzysk śmierci) miała być filmem szpiegowskim i thrillerem w jednym, a opowiadać miała o losach Dominiki. Młodej rosyjskiej baletnicy, która w wyniku wypadku musi pożegnać się z tańcem, po czym pod przymusem odbywa tajne szkolenie. Ma być tytułową jaskółką, czyli agentką na rzecz Rosji, przeszkoloną w uwodzeniu szpiegów kontrwywiadów.
Brzmi interesująco? Dla mnie brzmiało i dlatego postanowiłam spędzić przy nim miły letni wieczór.
Srogo się zawiodłam.
Srogo się zawiodłam.

Czerwona jaskółka jest pełna różnych małych głupotek, na które pojedynczo można by przymknąć oko, ale nawarstwiło się ich tyle, że w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy ekipa filmowa ma widza za idiotę. Najdurniejszą z nich wszystkich była scena, podczas której nasza główna bohaterka sprawdzała zawartość dyskietek na zwykłym laptopie...
Oglądając twór pana Lawrenca, miałam spory problem z osadzeniem Czerwonej jaskółki w czasie. Patrząc po siemierżnych wnętrzach, zaniedbanych, szarych tramwajach i ulic miast oraz tego, że główna bohaterka prawie w ogóle nie używa najnowszej technologii, mogłabym powiedzieć, że wszystko dzieje się w latach 80, ale potem przenosimy się do Londynu i mamy najwspanialszą cywilizację. Nowoczesny sprzęt, czyste, świecące ulice, XXI wiek jak się patrzy.
Nie ja, jedna mam podobne problemy i rozkminy. Wystarczy tylko wejść na filmweb.
Po prostu obraz europy wschodniej (Akcja dzieje się też na Węgrzech) jest cudowny...
Oglądając twór pana Lawrenca, miałam spory problem z osadzeniem Czerwonej jaskółki w czasie. Patrząc po siemierżnych wnętrzach, zaniedbanych, szarych tramwajach i ulic miast oraz tego, że główna bohaterka prawie w ogóle nie używa najnowszej technologii, mogłabym powiedzieć, że wszystko dzieje się w latach 80, ale potem przenosimy się do Londynu i mamy najwspanialszą cywilizację. Nowoczesny sprzęt, czyste, świecące ulice, XXI wiek jak się patrzy.
Nie ja, jedna mam podobne problemy i rozkminy. Wystarczy tylko wejść na filmweb.

Przechodząc, jednak już do naszej głównej bohaterki. Nie lubię i nie uważam Jennifer Lawrence za dobrą aktorkę. W Igrzyskach śmierci była dla mnie kawałkiem drewna. We fragmencie X-Menach, który widziałam, też zachowywała się jak ładne drzewko i w Czerwonej jaskółce nie mogło być inaczej. Przez cały film ma jedną minę, niezależnie od tego, czy żartuje, czy cierpi, czy się wścieka, czy próbuje kogoś uwieść. Przez co jeszcze ciężej było mi się wciągnąć w przedstawioną historię.
Niestety nie tylko Lawrence popisuje się brakiem gry aktorskiej. Prawie każdy w tym filmie zachowuje się jakby pierwszy raz stanął przed kamerą.
Na plus wyróżnia się tylko Matthias Schoenaerts, który na ekranie pojawia się zaledwie parę razy, a i tak tworzy najbardziej interesującą postać w całym filmie. Czerwona jaskółka znacząco by zyskała na wartości gdyby zamiast Joela Edgartona główną męską rolę zagrał Schoenaerts. Tym bardziej, że interakcje między nim a postacią graną przez Jennifer Lawrence są znacznie bardziej realistyczne i frapujące od relacji z Edgertonem.
Właśnie to jest kolejną wadą tego filmu. Jeden z głównych wątków Czerwonej jaskółki czyli "uczucie" między Dominiką, a Nashem jest strasznie naciągane i drętwe. Nie ma między nimi żadnej chemii, przyciągania(Nazwijcie to jak, chcecie), który choćby minimalnie wzbudziło moje zainteresowanie.
Niestety nie tylko Lawrence popisuje się brakiem gry aktorskiej. Prawie każdy w tym filmie zachowuje się jakby pierwszy raz stanął przed kamerą.
Na plus wyróżnia się tylko Matthias Schoenaerts, który na ekranie pojawia się zaledwie parę razy, a i tak tworzy najbardziej interesującą postać w całym filmie. Czerwona jaskółka znacząco by zyskała na wartości gdyby zamiast Joela Edgartona główną męską rolę zagrał Schoenaerts. Tym bardziej, że interakcje między nim a postacią graną przez Jennifer Lawrence są znacznie bardziej realistyczne i frapujące od relacji z Edgertonem.
Właśnie to jest kolejną wadą tego filmu. Jeden z głównych wątków Czerwonej jaskółki czyli "uczucie" między Dominiką, a Nashem jest strasznie naciągane i drętwe. Nie ma między nimi żadnej chemii, przyciągania(Nazwijcie to jak, chcecie), który choćby minimalnie wzbudziło moje zainteresowanie.

Po filmie szpiegowskim zazwyczaj spodziewamy się wciągającej, wartkiej akcji, pełnej zwrotów akcji. Czerwona jaskółka jest tego totalnym zaprzeczeniem.
Zwrotów akcji jest tyle, co na lekarstwo i są do tego przewidywalne.
Sama historia jest nudna i ciągnie się jak flaki z olejem. Do tego dochodzi toporny montaż, kartonowe dialogi i patosowy, denerwujący soundtrack.
W ostatecznym rozrachunku nie polecam, ale przyznaje Czerwonej jaskółce ocenę 5/10, bo w paru momentach miałam naprawdę, wyborny ubaw z tego, co się działo na ekranie.
5/10
Zwrotów akcji jest tyle, co na lekarstwo i są do tego przewidywalne.
Sama historia jest nudna i ciągnie się jak flaki z olejem. Do tego dochodzi toporny montaż, kartonowe dialogi i patosowy, denerwujący soundtrack.
W ostatecznym rozrachunku nie polecam, ale przyznaje Czerwonej jaskółce ocenę 5/10, bo w paru momentach miałam naprawdę, wyborny ubaw z tego, co się działo na ekranie.
5/10
Na "Czerwonej Jaskółce" byłam w kinie tuż po premierze. Nie powalił mnie, ale uważam żeby był jakąś katastrofą. Taki średniak. Fakt, główna bohaterka była dla mnie strasznie głupia i to nie tylko przez Laurence, której również nie znoszę. Według mnie film nadaje się na jakiś wieczór, kiedy to nie ma co oglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miło wiedzieć, że ktoś również jej nie lubi
UsuńDużo glupot? Czy oni tego nie zauwazyli czy co?
OdpowiedzUsuńNie oglądałam, nawet nie slyszalam, ale moze to lepiej.
No właśnie albo nie zauważyli, albo uznali, że widz nie zauważy(Nie wiem co jest gorsze).
UsuńChciałabym żyć w takim permanentnym stanie nie wiedzy;)
Nie byłam na tym filmie w kinie i generalnie nie czuję się zachęcona opisem fabuły. Ze szpiegowskich filmów lubię tylko Jamesa Bonda :)
OdpowiedzUsuńBond jeszcze przede mną i może te filmy, wreszcie mi się spodobają:)
UsuńMyslałam, żeby kiedyś zobaczyć, ale teraz to nie mam na to ochoty,dobrze, że zerknęłam do Ciebie
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKsiążka spodobała mi się, chętnie się w nią zagłębiałam, ale film mi nie spasował, może za szybko go oglądałam po zapoznaniu się z książką. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki w ogóle nie planuje, mimo tego, że podobnież jest lepsza od filmu.
UsuńObejrzę aby wyrobić sobie własną opinię :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto tak zrobić:)
UsuńA nóż mi się spodoba. Niemniej dziękuje za ciekawą recenzję.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a ja naczytałam się tyle pozytywnych opinii, że myślałam, iż naprawdę ten film jest godny uwagi, a tu takie niespodzianki... Cóż, szczerze mnie zdziwiła ta akcja z tym laptopem, biorąc pod uwagę fakt, że przecież one odczytują płyty, ale żeby dyskietki? Chyba że ja jestem taka zacofana i nie znam się na tej nowoczesnej technologii...
OdpowiedzUsuńI wiesz co? Zgadzam się, co do mimiki twarzy aktorki. Wielu ludzi zarzuca Kristen Stewart, że jest aktorką jednej miny, ale – niestety – Jennifer Lawrence cierpi na taką samą przypadłość. Ale cóż... Tę aktorkę lubi więcej osób, dlatego nikt jej tego nie zarzuca na prawo i lewo. Tylko najodważniejsi są w stanie głosić takie słowa.
Jeszcze niedawno powiedziałabym, że chętnie obejrzałabym ten film, ale aktualnie nie jestem w stanie ocenić, czy kiedyś odważę się to zrobić. Pożyjemy, zobaczymy!
Pozdrawiam. :)
DEMONICZNE KSIĄŻKI
Z Jennifer jest ten problem, że grała już w dwóch popularnych filmach (Igrzyska, X-Meni) i teraz gdziekolwiek nie zagra i niezależnie od przedstawionych tam umiejętności, wszyscy będą twierdzić, że to w wspaniała aktorka.
UsuńDzięki za ostrzeżenie i choć lubię Jennifer Lawrence, to tym razem nie pójdę do kina.
OdpowiedzUsuńWzględem hollywódzkich produkcji nigdy nie mam zbyt wysokich oczekiwań. Spodziewam się, że cokolwiek dobrego film miał do zaoferowania w fazie pisania scenariusza zostało już spłaszczone do kinowego ekranu i przystosowane do niewybrednych gustów amerykańskiej publiki. Ten film miał potencjał, mógł być czymś naprawdę fajnym, a wyszedł przeciętnie. Seans raczej nie jest wart zapamiętania, choć nie mogę powiedzieć żebym się nudził. Ot taki średniak skrojony na miarę amerykańskiego odbiorcy. Dało się to zrobić lepiej.
OdpowiedzUsuńTotalne rozczarowanie z tego co widzę.. Chyba się nie przekonam już :(
OdpowiedzUsuńwww.zaczytana-na-zaboj.pl