.

.

niedziela, 16 maja 2021

"E.E" Olga Tokarczuk


"E.E" jest trzecią powieścią naszej świeżo upieczonej noblistki, jaką miałam przyjemność przeczytać. Wcześniejsze jej książki, z którymi się zapoznałam, to kolejno "Bieguni" oraz "Prawiek i inne czasy". Moja opinia na ich temat jest dość neutralna. Cenie je, za konkretne rzeczy, jak język, konkretna postać, czy też określone fragmenty. Jako całość osobiście mnie nie porwały. Przyczyny tego upatruje się głównie w formie, bowiem wolę klasyczne powieści z ciągłą narracją niż urywane opowiadania, jak w przypadku "Biegunów". 

Dlatego też lektura "E.E" sprawiła mi znacznie więcej przyjemności niż przy poprzednich dwóch wymienionych książkach. Przekłada się to oczywiście na ogólną ocenę tej powieści, która jest wyższa niż "Prawieku" i "Biegunach". 

O czym, więc jest "E.E". Otóż mamy rok 1908, niemiecki Wrocław i wielodzietną, polsko-niemiecką rodzinę, której dostatnie i ułożone życie, zostanie skomplikowane przez ich średnią córkę. Tytułową "E.E". Otóż dziewczyna zaczyna przejawiać paranormalne zdolności. Staję się to punktem wyjścia dla całej powieści, która jest obserwacją wydarzeń związanych z seansami spirytystycznymi, badaniami naukowymi nad E.E, rodzinnymi perypetiami i psychologią. 

Nie powiem, takie klimaty bardzo mi odpowiadają, tym bardziej, że Tokarczuk ma naprawdę dobry warsztat. Przy tej książce naprawdę miło spędziłam czas, bardzo szybko mi się czytało, a to mi się ostatnio nie zdarza. Jednakże, pomimo tego, że zasadniczo "E.E" oceniam lepiej niż inne książki Tokarczuk, to ta książka pozostawiła mnie tak samo, jak  "Prawiek" i "Bieguni"  z poczuciem pustki. Przeczytałam ją i wiem z cała pewnością, że ta lektura nie wniosła nic do mojego życia. Nie zasiała we mnie żadnej nowej myśli, czy refleksji. Wynika to głównie z tego, że podobnie  jak przy innych książkach Tokarczuk nie jestem w stanie określić o czym ta książką, tak naprawdę jest. Praktycznie nigdy mi się to nie zdarza. Zarówno od książek, jak i od filmów jestem w stanie prawie zawsze wyłuskać, jakiś sens. Tak książki Tokarczuk pozostają dla mnie niewiadomą, którą co więcej jakoś nigdy nie chcą rozjaśnić jej recenzji na różnych blogach i portalach. 

Krótko podsumowując, jeżeli ktoś lubi książki Tokarczuk to zapewne, będzie lekturą "E.E" zachwycony.  Jeżeli ktoś jej twórczości nie lubi, to jest mała szansa, że historia rodziny Eltznerów go zachwyci. A jak ktoś jest neutralny, jak ja to pozostanie raczej na tym samym gruncie. 

6/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz