.

.

piątek, 12 listopada 2021

"Szczęśliwy, jak łosoś" Anna Kurek



 Skandynawia jest dla mnie pod różnymi względami ciekawym miejscem, zwłaszcza pod względem obyczajowo-kulturowym. I nie to nie w sensie, że jest to najbardziej lewicowy przyczółek świata, a raczej w tym, że pomimo tej łatki, która aż nazbyt często jest przez tamtejsze kraje potwierdzana. Bardziej fascynuje mnie to, że często tamtejsze społeczeństwa pomimo symbolicznego opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu światopoglądowego, w swej istocie pozostały bardzo tradycyjne. 

Z reportaży, jakie na temat Skandynawii czytałam, w tym "Szczęśliwym, jak łosoś" wyłania się obraz Norwegów, Szwedów itp. Którzy, choć są do bólu tolerancyjni i otwarci, życzliwy, jak sam Pan Jezus dla każdego obcego wędrowca, to są nimi jedynie do pewnej twardo wyznaczonej granicy. Mam na myśli to, że zarówno tolerancja, jak i otwartość to idee, do których każdy Skandynaw się podpisze, ale jedynie do momentu, gdy niezbyt roztropny cudzoziemiec złamie, któreś z odwiecznych praw Jantego, narazi na uszczerbek narodową dumę z faktu bycia członkiem najlepszego kraju na świecie, tego socjaldemokratycznego raju, lub za bardzo spróbuje ingerować  tak samo od stuleci hermetyczne norweskie czy szwedzkie małe wspólnoty. 

Poza tym, że "Szczęśliwy, jak łosoś" dołożył kolejne potwierdzenie mojej teorii na temat krajów Skandynawskich,  przynajmniej Norwegii, to muszę nadmienić, że jest to przyzwoity reportaż. Gładko i sprawnie w tajemnicza  nas w duszę typowego Norwega oraz ukazuje najpopularniejsze smaczki kulturowe, jednak jako tako nie jest niczym nadzwyczajnym. 

Mimo wszystko myślę, że warto jeden wieczór poświęcić na tę lekturę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz