Autor: Sarah J.Maas
Liczba stron: 768
Liczba rozdziałów: 69
Cytat:"- Czy raczysz do nas dołączyć? - zapytała. - Czy też masz zamiar podziwiać swoje muskuły w lustrze?Kasjan parsknął, wziął ją pod ramię i powiódł w górę ulicy.
- Pójdę... ale się napić, głupia. Żadnych tańców.
- Dzięki niech będą Matce. Gdy ostatnim razem próbowałeś, niemal strzaskałeś mi stopę."
Ocena: 7,5/10
Fabuła: Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie.Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina - Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że... to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić?
Osoby, które śledzą mnie dłuższy czas wiedząc jak bardzo zakochałam się w inspirowanej "Piękną i Bestią" powieścią "Dwór cierni i róż".
O ile pierwszy tom to była miłość od pierwszego wejrzenia tak między mną, a kontynuacją pojawiły się pewne zgrzyty.
Zacznę od pozytywów:
Sarah J.Maas w tej części bardzo rozwinęła świat, w jakim przyszło żyć naszym bohaterom. Nie zdajecie sobie sprawy z rozległości i piękna Prythianu.
Świat przedstawiony jest bardzo misterny. Autorka zadbała o każdy detal. Przy czytaniu ani raz nie odczułam, żeby ta kraina była papierowa. Prythian jest żywy, ma tętno i duszę.
Jeśli ktoś narzekał na nudę w Acotarze to niech wie, że Acomaf nie da mu wytchnąć.
Niesamowite jest, że na tych niecałych 800 stronach mogło się, aż tyle wydarzyć.
Co ważniejsze historia przedstawiona w "Dworze mgieł i furii" mimo swoich gabarytów jest spójna. Nie ma żadnych niedociągnięć, porzuconych wątków czy postaci. Nie ma nie potrzebnych fragmentów czy nic niewnoszących dialogów, i monologów.
Akcja pędzi na łeb na szyje, a wszystko to jest okraszone dużą dawką porządnego humoru.
Tylko usiąść i czytać.
Osoby o słabych nerwach nie powinny tego czytać, ponieważ liczba plot twistów oraz zakończenie, przez, które dobre pięć minut siedziałam z otwartymi ustami, mogą nie wytrzymać i paść na zawał. Albo też zejść z emocji czekając na "A Court of Wings and Ruin" .
Czytacie na własną odpowiedzialność.
Jak przystało na powieść opierającej się na "Pięknej i Bestii" nie może zabraknąć tu par, którym kibicujemy - A jest ich całkiem sporo.
Sarah J.Maas ma ogromny talent do tworzenia "towarzyszy".
Chciałabym się tu rozpisać, ale nie chce nikomu spoilerować.
Największym zgrzytem względem fabuły Acomafu jest pewna schematyczność. Jeśli ktoś czytał serię o Celaenie zauważy fakt, że autorka w bardzo, ale to w bardzo podobny sposób kreuje świat, w którym dzieje się akcja danej książki. Co dla mnie jest dużym minusem, tym bardziej, że tych podobieństw jest sporo.
1,5/2
Postacie: W tym tomie przybywa fantastycznych postaci, które kocham, co do jednego.
Bohaterowie są świetnie wykreowani, ale nie posiadają wad. Rhys, którego uwielbiam jest odzwierciedleniem idealnego księcia, partnera, który niby jest zazdrosny, ale tego nie okazuje, przyjaciela, członka rodziny, który jest tolerancyjny, wyrozumiały. Władcą, który nie pragnął tytuły księcia, ale jest świetnym zarządcom...
Szczerze powiedziawszy Sarah trzeba przyznać jakiś medal za umiejętność tworzenie takich Gary Su, których kompletna idealizacja w zupełności nie przeszkadza czytelnikowi.
Feyrą miałam w Acomafie małe trudności. Nie spodobało mi się to jak szybko przemiana w fae zrobiła z niej taką trochę zarozumiałą dziunię. Jej zachowanie, a dokładnie myśli w kilku sytuacjach mnie zirytowały. Jej postępowanie, w co poniektórych sytuacjach też pozostawiły we mnie niesmak.
Jedynymi postaciami z wadami występujące w tej książce są Lucien i Tamlin. Co ciekawe obu (Zwłaszcza Tamlinowi) dostają duże kopy.
Teoretycznie nie powinnam ich bronić, ale nie rozumiem całego tego hejtu na nich. Nie każdy jest odporny psychicznie.
2/2
Styl pisania: Podczas czytania wyłapała trochę tandetnych "zastosowań", które wcześniejszych powieściach Sarah J.Maas się nie pojawiały i mam nadzieję, że więcej się już nie pojawią.
Poza tym język jest prosty, ale nie do bólu prosty. Opisy są plastyczne, wręcz magiczne.
W Acomafie zdecydowanie brakowało mi baśniowego klimatu z poprzedniej części.
1,5/2
Oprawa wizualna: Dlaczego Uroboros uparło się na brytyjskie okładki? Czemu?
Jakby nie mogli wydać w amerykańskich.
1/2
Podsumowanie: "Dwór mgieł i furii" jest niezwykle wciągająca książką, pełną akcji, miłości, przyjaźni, z dobrze wykreowanym światem i niewiarygodnym zakończeniem.
Wciągnęłam się, czytało mi się wyśmienicie, ale jestem odrobinę zawiedziona, ponieważ spodziewałam się jeszcze większego WOW niż ten, który miałam po lekturze Acotaru.
Mam nadzieję, że Acowar będzie lepszy. Całą serię polecam, ale co do drugiego tomu radzę nie mieć wygórowanych oczekiwań.
1,5/2