.

.

środa, 24 sierpnia 2022

"Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii

 



Reżyserem tego filmu  jest Robert Eggers, którego możemy kojarzyć  z  filmem Lighthouse, który był nominowany do Oscarów, aż w jednej kategorii "Najlepsze zdjęcia". I której nie wygrał. Więc, jeżeli komuś po przegranej "Twój Vincent" z typową bajką disneya  "Coco" brakuje wciąż dowodów na to, że ta nagroda jest nic niewarta, niech weźmie pod uwagę ten przypadek. 

Przechodząc, jednak do samego filmu o jakże interesującym tytule. To "Czarownica" świetnie wpisuje się w tą nową falę horrorów, jaką od paru lat możemy obserwować. Slasherowe momenty odchodzą w niebyt na rzecz psychologizacji, dusznej atmosfery, powoli budowanego napięcia i spełnieniu pewnych wymogów artystycznych. Kino w tym zakresie wraca do starych dobrych czasów. 

"Czarownica" opowiada historię angielskich kolonialistów, których na dzikie, bezludne pustkowia z cywilizacji wypchnęła chęć głoszenia Ewangelii. Niestety życie rodziny głównych bohaterów traci szanse na prowadzenie  trudnego, ale zasadniczo spokojnego życia w angielskiej, zorganizowanej wspólnocie, odgrodzonej od dzikich pustkowi szczelną barykadą. Powód tego jak można się już domyślić jest jeden. Otóż ojciec rodziny, jak to u protestantów jest w zwyczaju musiał dojść do wniosku, że to tylko on z ich wspólnoty prawidłowo interpretuje biblię, a co za tym idzie wiedzie odpowiednio pobożne życie. Wspólnota oczywiście ma te wymysły w głębokim poważaniu, wytacza mu proces, podczas którego chcą go skłonić  do przyznania się do winy, zgrzeszenia pychą etc. Oczywiście tatuś nie ulega i z całą rodziną dostaje wilczy bilet i musi opuścić miasto.   
Reszta filmu to między innymi pokazanie jak  ta rodzina złożona z rodziców i pięciorga dzieci radzi sobie na bezludnym skrawku ziemi obok lasu, dzień drogi od innych siedlisk ludzkich. I radzić sobie jakoś radzi, niestety wszystko zostaje zniszczone przez Czarownicę, która żyje w lesie. 

Na tym ten przydługi opis fabuły zakończę, który poza przybliżeniem ogólnego zarysu akcji miał wam też zobrazować, jaka jest problematyka tego filmu. Bo to jak przystało na nową falę horrorów poza wątkami thrillerowymi mamy do czynienia z próbą powiedzenia czegoś więcej. Tak, jak w Midsommarze mieliśmy tę prawdę objawioną, że kultura kolektywna zawsze wygra nad kulturą indywidualistyczną, a w Lighthouse kryzys męskości i zobrazowanie tego gigantycznego ludzkiego pragnienia  zyskania bliskości z Bogiem, której nigdy nie uzyska przez swą grzeszną naturę, tak "Czarownica" jest bardziej przyziemna. Mieści w sobie ogólną krytykę religijności(I co warto zauważyć protestancko-purytańskiej), patologii rodzinnych, odziera także z pewnego nimbu tych pierwszych niezłomnych kolonialistów amerykańskiej ziemi(Jakże ważny mit dla Amerykanów). 

W porównaniu do późniejszego Lighthouse czy też nawet Midsommaru "Czarownica" jest z nich najmniej artystyczna, a przy tym najbardziej realistyczna, a nawet w pewnym sensie naturalistyczna. O ile dwa pierwsze wymienione filmy ogromną uwagę przykładały do zdjęć i pracy kamery, tak "Czarownica" jest minimalistyczna. Kadry nie są specjalne wydumane, kolory w żaden sposób nie podrasowane, wszystko jest szaro-bure i  jesienne. 

Z tego filmu na długo zapamiętam dwie sceny: "Opętania" i "przepysznego życia". Eggersowi udało się w nich osiągnąć rzadki poziom kunsztu filmowego. 

Ostatecznie mam do tego filmu jeden zarzut i jest nim zakończenie. Otóż zakończenie, względem reszty filmu nie ma sensu. Jest dowodem braku pewnej konsekwencji w kreacji psychologicznej postaci. I bardzo dziękuje z tego miejsca Skazanemu na film, który w swojej interpretacji tego filmu umieścił fragment wywiadu reżysera na temat "Czarownicy", gdzie padło pytanie skąd takie zakończenie. Eggersen chciał mieć po prostu "szczęśliwe zakończenie". 
Cóż mogę tu dodać, dla wszystkich, którzy podzielają pogląd reżysera, że wybór głównej bohaterki jest pozytywny mam radę, leczcie się! Bo zdecydowanie jest z wami coś nie tak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz