.

.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

"Życie przed sobą"



Reżyserem i scenarzystą tego uroczego filmu jest Edoardo Ponti jedyne dziecko kobiety będącej jedną z największych gwiazd europejskiego kina, czyli Sophie Loren. I nie owijając w bawełnę powiem, że jakieśkolwiek poważniejsze zainteresowanie tą produkcją wynika właśnie z tej jednej rzeczy. Bowiem o ile "Życie przed sobą" porusza treścią tematy będące na topie, jak uchodźcy, imigranci, mniejszości etniczne, transpłciowość, Żydzi, Holocaust etc. I na gruncie czysto rzemieślniczym nie można wiele mu zarzucić, bo zrobiony jest sprawnie. Z dobrą muzyką, ładnymi zdjęciami przedstawiającymi włoską idylle i oczywiście fantastyczną główną rolą damską. Tak "Życie przed sobą" prezentuje jedną, niewybaczalną wadę. Otóż osobiście nie umiem określić o czym ten film jest. 
Będąc mniej łaskawą powiem, że ten film jest o niczym. Mamy tu rzucone najróżniejsze wątki: Sieroctwo, poszukiwanie matki, dorastanie, trudna młodzież, trauma, prostytucja, gangsterka, ale to wszystko ostatecznie do niczego nie prowadzi. Przez co po seansie jesteśmy pozostawieni z uczuciem, że zmarnowaliśmy półtorej godziny życia na film, który od drugiej połowy się dłużył, i który niczego nam nie dał. Ani dobrej rozrywki, ani egzystencjalnych rozkmin, ani nawet poczucia, że  obejrzeliśmy film, który za zadanie miał nam sprzedać jedyną słuszną wizję na jakiś temat. 
Nie polecam, no chyba, że ktoś jest gorącym wielbiciel pani Sophie Loren. To wtedy pomimo bezpłciowości tej produkcji, na pewno nie będzie zupełnie zawiedziony. 

4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz