.

.

wtorek, 4 kwietnia 2017

"Szklany miecz"




Autor: Victoria Aveyard 

Liczba stron: 556

Liczba rozdziałów: 29 

Cytat: "Nikt nie urodził się złym człowiekiem, tak samo jak nikt nie rodzi się samotny. Stajemy się tacy przez wybory, których dokonujemy, i okoliczności, w jakich przychodzi nam żyć." 

Ocena: 8/10 



Fabuła: Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność kontrolowania błyskawic – nadprzyrodzona moc zarezerwowana dla Srebrnych – sprawia, że rządzący chcą wykorzystać dziewczynę jako broń.


Mare odkrywa, że nie jest jedyną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych. Są też inni. Ścigana przez okrutnego króla Mavena wyrusza na wyprawę, aby zrekrutować Czerwono-Srebrnych do armii powstańców gotowych walczyć o wolność. Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?

Nie ma chyba w polskiej książkowej społeczności bardziej kontrowersyjnej serii niż cykl "Czerwona królowa". Tą serie albo się kocha, albo nienawidzi. 
Dzisiaj spróbuje przybliżyć wam moje zdanie na temat drugiego tom owej serii. 

W "Szklanym mieczu" nie ma miejsca na nudę. Od prawie samego początku mamy pościgi, walkę, rodzinne waśnie, a  wszystko to w otoczce  postapokaliptycznej przyszłości, którą kierują zasady  rodem z nazistowskich koncepcji świata. 
Akcja idzie przez większość czasu tym samym tempem, miejscami przyśpieszając. 
Niestety Victoria Aveyard ma problemy z budowaniem napięcia. Kiedy coś się dzieje nie miałam możliwość przeżycia tego tak jak należy, ponieważ autorka opisuje, co się dzieje, idzie przez to wszystko jakby kroiła masło, ale zapomina przy tym, że czytelnik jest człowiekiem. Człowiekiem, a nie maszyną. Victoria Aveyard  zapomniała, żeby w fabułę wpleść emocje, żeby czytelnik mógł to wszystko przeżyć, poczuć ten strach,ból, adrenalinę, którą przecież  musieli czuć główni bohaterowie. 
"Szklany miecz" jest wyprany z uczuć, przez co trudniej było mi się przywiązać do bohaterów, wciągnąć się w ich przygody. Nie zrozumcie mnie źle  w tej książce wydarzyło się naprawdę sporo, nie domyśliłam się rozwoju wątków, nie domyśliłam się zakończenia, które jakby to powiedziała Anita jest rozpierniczaczem systemu, ale ja obok tego przeszłam, bo nie weszłam w tą historię. Zakończenie powinno mnie wbić w siedzenie, ale tego nie zrobiło. Końcówka teoretycznie jest na takim samym poziomie jak końcówka Acomafu, jednak Sarah J.Maas napisała to w taki sposób, że serca omal nie wyskoczyło mi z piersi, a po przeczytaniu ostatniego zdania ta historia we mnie siedziała, siedzi nadal. Finał "Szklanego miecza" przeszedł bez echa.

Niedorobiony trójkąt miłosny zamienił się w jeszcze bardziej brejowaty czterokącik. Jeśli ktoś czytał moja recenzję "Czerwonej królowe" to wie, co sądziłam na ten temat w pierwszym tomie. W drugim nic się nie zmieniło."Pomysł jest, ale wykonanie leży i kwiczy". 

Po wylaniu kubła pomyj nadszedł czas, żeby trochę posłodzić. 

Uwielbiam Northę pomimo istniejącego tam podziału klasowego oraz wywyższania się jednych nad drugich. Jest to naprawdę dobrze wykreowany, przemyślany świat, w którym z chęcią by się weszło, zrobiło rewolucję i spędziło się w nim resztę życia. 

Wątki trzymają się kupy i mimo wszystko są ciekawe. W tej serii drzemię ogromny potencjał i żywię jeszcze większą nadzieję niż cały nasz naród podczas rzutów karnym podczas meczą z Portugalią, że Victoria Aveyard ten potencjał wydobędzie w całej swej okazałości. 

1,5/2 

Postacie: Najprawdopodobniej uznacie, że jestem nie normalna, ale ja naprawdę kocham Mavena. Z całej serii to moja ulubiona postać. Lubię Cala, ale Maven ma w sobie to coś. 
Niezauważany przez ojca, żyjący w cieniu starszego lepszego brata, skazany na matkę, która może grzebać mu w umyśle. 
Bardzo bym chciała, że Aveyard wykorzystała jego skomplikowaną naturę i w trzeciej części zrobiła coś w stylu słynnego monologu Rhysa w Acomafie, pierwszych oświadczyn pana Darcy'ego, tylko, że bardziej mrocznego, bardziej działającego na psychikę. 

Pozostali bohaterowie są fajni, ale schematyczni, chociaż przy czytaniu tego się , aż tak bardzo nie odczuwa. 

1,5/2 



Styl pisania:  Jak na początkującą pisarkę Victoria Aveyard ma świetnie rozwinięty język,jakim się posługuje. Nie jest on tak do końca prosty jak w przypadku Mroza, ale nie jest też tak poetycki jak w przypadku Tahereh Mafi. Jest w sam raz. 

1,5/2 

Oprawa wizualna: Proste, ale piękny. Co tu dużo mówić.

2/2 



Podsumowanie: W powyższej serii drzemię ogromny potencjał, który nie został jeszcze w pełni wykorzystany. Głównie przez to, że autorka jest jeszcze młoda i nie wszystko, jeszcze potrafi.

Trudno mi powiedzieć czy naprawdę jest warto przeczytać "Czerwoną królowę" i "Szklany miecz", ale na pewno jest warto  śledzić twórczość Victorii Aveyard, bo według mnie nie raz nas jeszcze zaskoczy. 

1,5/2 

4 komentarze:

  1. jestem ciekawa tej serii, ale jeszcze nie miałam okazji po nią sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam podobne zdanie o głównych bohaterach. Maven jest jednym z nielicznych, "złych" bohaterów, którego lubię. Jest naprawdę ciekawą postacią i dość złożoną. Z kolei Cal jest dla mnie zbyt idealny, ale go lubię. A co myślisz o Mare? Mnie w tej części bardzo wkurzała, że aż nie miałam ochoty tego czytać, ale ciekawość co będzie dalej przezwyciężała.
    Ogólnie książka jest fajna. :D Nie mogę się doczekać aż trzecią część kupię. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mare jest najsłabszym ogniwem tej serii. Głupa i egoistyczna. Nie ma chyba osoby, która by ją lubiła.

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawie, nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości tej autorki ale chętnie nadrobię zaległości.
    Pozdrawiam serdecznie 😊

    http://cojaczytuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń