.

.

czwartek, 24 czerwca 2021

"Wileński poker" Ricardas Gavelis

 



O tej książce dowiedziałam się przypadkowo, trafiając na artykuł o jej pierwszym polskim tłumaczeniu na portalu przegląd bałtycki. Będę chyba ten dzień na zawsze nosić w swoim sercu, bo bez niego nigdy nie poznałabym kawałka tak świetnej prozy. 

O "Wileńskim pokerze" można pisać długo, poczynając już od jego formy. Otóż ta książka jest podzielona na cztery części, każdy pisany z perspektywy innej osoby.  Pierwszą i najdłuższą część można zaliczyć do strumienia świadomości. Kolejne to już bardziej klasyczna proza. Jednak ważniejsze jest to, że wszystkie te części opowiadają o tym samym, wzajemnie się przenikają i uzupełniają, jednocześnie przeczą sobie.  Tym samym my czytelnicy nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co tak naprawdę wydarzyło się w punkcie kulminacyjnym tej powieści. Gavelis za pomocą tego zabiegu, zapewne chciał nam udowodnić, jak bardzo rzeczywistość dla człowieka jest relatywna, a jej postrzeganie to suma informacji, które często  okazują się fałszywe lub niepełne. 
Ricardas Gavelis poza tym w wielu miejscach jest turpistyczny. To ile on miejsca poświęca ludzkim odchodom, powinno trafić do księgi rekordów Guinnessa. Też bardzo dużo uwagi poświęca ludzkiej seksualności i to od strony fizycznej. "Wileński poker" ma zatem dość sporo skrupulatnych opisów ludzkiego ciała, stosunków seksualnych, nie wspominając o tym, że Gavelis regularnie przypomina, że Vytautas, podobnie, jak wszyscy mężczyźni w rodzie Vargalisów został hojnie obdarowany przez naturę. 

Pomimo jednak dość odważnym zabiegom literackim, "Wileński poker" nie jest w żadnym stopniu ciężki w czytaniu. Od dawna żadnej książki nie czytało mi się tak płynnie i nie sprawiało mi  to takiej przyjemności. Na pewno wielka w tym zasługa tłumacza Kamila Pecela, który poza "Wileńskim pokerze" przełożył też już kilka innych dzieł litewskiej literatury. 

Pozostawiając, jednak kwestie stylistyczne i językowe, o których osoba znająca się lepiej na literaturze ode mnie miałaby na pewno dużo więcej do powiedzenie. Przejdę do tematu, których wszystkich interesują bardziej, czyli o czym ta książka właściwie jest. 

I na starcie muszę zaznaczyć, że ta książka nie ma jednego tematu. Na Litwie była to powieść przełomu, i jak przystało na takie dzieło, porusza ono masę wątków, które zapewne dręczyły ludzi, którzy epokowych zmian właśnie doświadczali. 

Jednakże "Wileński poker" ma swoją oś fabularną, która niezależnie od perspektywy narratora kręci się wokół jednej postaci. Tymże bohaterem jest Vytautas Vargalis. Człowiek, którego my wszyscy dobrze znany. Urodzony w międzywojniu, w niepodległej Litwie, w wysoko postawionej rodzinie, a którego młodość przypadła na okres wojny i to właśnie wojna, a przede wszystkim dziesięcioletnie doświadczenia łagrowe zdefiniowały go na całe życie, które upływało w Wilnie będącego częścią Związku Radzieckiego. 
Jest to więc postać, jakby częściowo wyjęta z "Bazy ludzi umarłych" i którą dobrze znamy, chociażby z kart naszej literatury drugowojennej. Szczególnie upatrywałabym się podobieństw z "Innym światem" Grudzińskiego, bo zarówno Herling, jak i Vytautas podzielają spojrzenie na człowieczeństwo. 

To właśnie perspektywa Vytautasa, jego strumień świadomości, stanowi większość "Wileńskiego pokera". Czytanie tej części jest tym ciekawsze, że po pierwsze Vargalis cierpi ewidentnie na manię prześladowczą, a po drugie jest to człowiek inteligentny i mimo wszystko bardzo wrażliwy, dla którego zarówno doświadczenia z przeszłości, jak i ta szara rzeczywistość radziecka lat 70 jest ogromnym, emocjonalnym wyzwaniem. 

"Wileński poker" nie jest jednak wyłącznie opowieścią o litewskich Kolumbach, jak już pewnie część czytających ten tekst sądzi.  Gavelis porusza tematy na wskroś hermetyczne, jak to czym jest Litwa, jej dzieje, miejsce w świecie, w historii, jej przyszłość, jak i te uniwersalne, chociażby o naturę zła, czy o skalę wpływu pojedynczego człowieka na bieg dziejów i rzeczywistość.  To są tematy, które na co dzień dręczą Vytautusa. Te zagwozdki wraz z traumatyczną przeszłością wywołują u niego różne problemy psychiczne, które pozwalają V.V odciąć się choć cześciowo od otaczającego go świata. Dla czytelników natomiast stanowią poważne utrudnienie w zrozumieniu akcji. 
Dopiero kolejne trzy fragmenty pisane z innej perspektywy naświetlają nam po trochu życie Vargalisa. Jednakże jak już wspominałam, te narracje wzajemnie się przeplatają, uzupełniają, a miejscami sobie przeczą. 

Jaki ostatecznie sens wyłania się z powieści Gavelisa? Jak to przystało na literaturę europejską, a na pewno już wschodnioeuropejską jego przesłanie jest bardzo pesymistyczne. Każdy z tych czterech fragmentów pisanych z perspektywy innego bohatera kończy się czyjąś śmiercią, dosłowną, lub symboliczną. Vytautus Vargalis, którego możemy uznać za  symbol Litwy, pozostaje świadomie czy też nieświadomie bezpłodny.  Natomiast, jakby się zdawało jedyna nadzieja, czyli dzieci i młodzież okazują się jeszcze bardziej zepsute niż dorośli.  I zasadniczo ta książka mogła by pozostać wyrazem nihilizmu i fatalistycznego światopoglądu, gdyby nie ostatni akapit tej powieści. Otóż pomimo wszelakich okropieństw, wszechobecnej beznadziei, pustki moralnej i intelektualnej, Gavelis odnajduje światełko w tunelu. Tym promykiem nadziei okazuje się poznanie prawdy, która przynosi człowiekowi wewnętrzny spokój. 

Czy "Wileński poker" ma jakieś wady?    Według mnie nie, choć muszę przyznać, że te wstawki ukazujące "niechęć" bohaterów do Polaków mnie denerwowały, tym bardziej że akurat te zarzuty, jakie konstruowali, można łatwo podważyć. No, ale cóż takie były i są realia stosunków polsko-litewskich. 

Podsumowując, jeśli miałabym powiedzieć coś w jednym zdaniu o tej książce, to powiedziałabym, że: Jest to ta powieść, na której świat się nie poznał, a powinien.
"Wileński poker" to mieszanka Orwella-teorii spiskowych-rozważań o homo sovieticuse-złych kobietach-antynatalizmie-odchodach-biedzie-wojnie-obozie-i wszechobecnemu złu.   I wiele, wiele więcej. 
Niestety przez barierę językową nie będzie mi dane zapoznać się z analizami tej książki dokonanej przez literaturoznawców. Szkoda, bo to jest jedna z tych książek, które można rozłożyć na milion czynników pierwszych.

10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz