.

.

środa, 15 września 2021

"Do utraty tchu" Jean-Luc Godard

 

 


6 września 2021 roku ostatnie tchnienie wydała z siebie legenda francuskiego kina aktor Jean-Paul Belmondo. A równe 61 lat wcześniej swoją premierę miał film Jean-Luca Godarda "Do utraty tchu", który okazał się zarówno jednym z najważniejszych dzieł kinematografii, czołowym dziełem francuskiej nowej fali, jak i początkiem wielkiej kariery  zmarłego niedawno Belmonda. 

"Do utraty tchu" nie ma skomplikowanej fabuły. Ot, można by powiedzieć zwykła historyjka, o zabarwieniu kryminalnym i romansowym. Główny bohater grany przez Belmonda jest drobnym złodziejaszkiem i cwaniaczkiem, który przypadkowo zabija policjanta i z tego też względu przyjeżdża do Paryża, żeby odzyskać pożyczone pieniądze, ażeby móc w następnej kolejności uciec do Włoch. Niestety dla niego, te plany zaczynają się komplikować przez perypetie miłosne z niedawno poznaną Amerykanką. 

"Do utraty tchu" Godarda  jest jednym z tych dzieł kultury, w którym mniej ważne jest to, o czym mówi, a to jak to robi. Tak, więc po tym seansie nie możemy się spodziewać głębokiej fabuły, ani wszystkiego tego, czego od historii opowiadanej w filmie się spodziewamy. Za to od początku najważniejszym aspektem tego dzieła Godarda i tym, co też od początku przykuje naszą uwagę, jest sposób reżyserii i tło głównych wydarzeń. 

Otóż przed przystąpieniem do oglądania trzeba wiedzieć, że ten film był rewolucją.  Po raz pierwszy na poważnie zaczęto kręcić z ręki i opuszczono wymuskane wnętrza studiów na rzecz rzeczywistych plenerów. Tak, więc podążając za postacią Belmonda od sceny jazdy samochodem, po jego wędrówki przez Paryż, po mały pokoik w jednej z wielu paryskich kamienic, ażeby skończyć w lokalach, spoglądając na morze samochodów przecinających noc najważniejszym, jak i najbardziej uderzającym pozostaje naturalność krajobrazu, w jakim funkcjonują bohaterowie. Co też jest na każdym kroku uwypuklane, przez niespokojnie krążąc wokół nich kamerę.                    

Jednakże czy poza samą stroną "techniczną" ten film jest w stanie zaoferować coś więcej? Wydaje mi się, że tak, a tym czymś będzie chyba ukazanie zwiewności ludzkie życia, które często przemija zbyt szybko, nic po sobie nie pozostawiając.
Banalne? Być może, ale jak wspomniałam na początku, to nie jest u Godarda ważne, a do mnie osobiście przemówiło. 

Tak, więc w zaistniałych smutnych okolicznościach polecam wam wszystkim w szczególnej uwadze "Do utraty tchu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz