.

.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

"Czas żniw"



Autor: Samantha Shannon 

Liczba stron: 497 

Liczba rozdziałów: 29 

Cytat: "- Jak się czujesz? - zapytał.
- Pieprz się.
Jego oczy zapłonęły.
- Widzę, że lepiej."

Ocena:  9,25/10

Fabuła: Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.

Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.

Tę książkę można opisać trzema słowami: Kompletny rozpierniczać wszystkiego. 

Nigdy mi się nie zdarzyło  być tak mocno zaintrygowaną jakąś książką od pierwszego zdania. "Czas żniw" ma świetnie wybudowane napięcie. Autorka, dokładnie wie, w którym momencie trzeba powiedzieć to, a w którym zrobić to, żeby czytelnik był cały czas zainteresowany, oddany tej powieści. 
Taka zabawa czyimś uczuciami jest nieludzka:) 

Ze wszystkich przeczytanych przeze mnie książek, lepiej wykreowany świat literacki to Westeros. Samantha zadbała nawet o takie szczegóły jak słownictwo, które używa się w Szeolu. Autorka stworzyła prawie, że od podstaw slang uliczny, który mi się wydaje naprawdę realny. Nie jest zmyślny, że każda nawet najprostsza rzecz musi mieć nową nazwę. 

Podziwiam Samanthe za to, że ogarnęła wszystkie te kategorie jasnowidzenia i ich dalsze podziały. Nie potknęła się  ani razu. 
W ogóle cały pomysł z wykorzystaniem w ten sposób motywu jasnowidzenia jest genialny i niesamowicie oryginalny. Jasnowidztwo w książkach zawsze jest sprowadzane do roli, wątka pobocznego, albo dodatku do całego uniwersum, w którym dzieje się akcja książki. 
I zawsze jest to przewidywanie przyszłości, a do tego też zawsze nasza wróżka mówi tak dziwnymi, pokrętnymi  zagadkami, że bohaterowie powieści łapią, o co w tej przepowiedni chodziło dopiero na końcu książki. 

Poza tym po przeczytaniu już całej książki doszłam do wniosku, że Samantha musiała inspirować się Trzecią Rzeszą, no, bo cały ten Szeol i to, co on robi jest bardzo podobne do tego, co robiły nazistowskie Niemcy. Sam Oxford to łagodniejsza wersja obozu koncentracyjnego. 
Jestem bardzo ciekawa jak wy się na to zapatrujecie? 

"Czas żniw" daję do myślenia na temat tego jak ludzie boją się inności. Na co się zgadzają w imieniu utrzymania przeciętności i absurdalnych norm społecznych.



Jedną z rzeczy, jaką bardzo cenię w książkach jest gra słowna. Uwielbiam wszystkie dwuznaczności, ponieważ czasami bywają zabawne, ale o wiele częściej dają czytelnikowi do myślenia. 
W "Czasie żniw" takich dwuznaczności jest całkiem sporo.  Oryginalny tytuł brzmiał "The bone season", co można tłumaczyć, jako "Kościozbiory', "Sezon kości" , czyli coś nieprzyjemnego. Jednak  z francuskie można to przetłumaczyć, jako "Dobry sezon". Właśnie z tego powodu tłumacz postanowił zamienić  nazwę na "Czas żniw", czyli coś, co przynosi plony, ale z drugiej strony jest kojarzone ze śmiercią.  
Jest to chyba  najbardziej pasujący do treści tytuł ze wszystkich jak dotąd przeczytanych przeze mnie książek. 

Do fabuły "Czasu żniw" mam tylko jeden zarzut. Jest to naprawdę genialna powieść, ale czytało by mi się o wiele lepiej i miałabym po jej przeczytaniu lepsze odczucia, gdyby miała w sobie niepowtarzalny klimat. Pasujący do wydarzeń rozgrywanych na kartach powieści. No niestety takiego klimatu tu nie ma. Nad czym ubolewam, bo wtedy ta seria byłaby nieskazitelna. 

Mimo, że przeczytałam "Czas żniw" już kilka tygodni temu, nie wiem, co mam myśleć o zakończeniu. Byłam pewna, że akcja potoczy się zupełnie inny torem. Jestem przez to mile zaskoczona, jednak nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać po "Zakonie mimów". 
Czeka mnie interesująca lektura. 

1,75/2 



Postacie: Wszystkie postacie są świetnie wykreowane. Są krwiste, wyjątkowe. Każdego z nich można kochać i nienawidzić za tysiące  różnych  rzeczy. 

Paige jest taką bohaterką, która da się lubić, która nie jest przesłodzona, która nie jest damą w opałach, która umie walczyć o swoje, umie się postawić, która się nie poddaje, ale mająca swoje słabostki, sekrety. 

Jej towarzyszy polubiłam jednak pojawiali się zbyt mało, żeby móc coś o nich powiedzieć. No poza tym, że  Jaxon jest powiewem świeżości w gronie męskich literackich postaci. 

Naczelnik, to zupełnie inna historia. 
Pełen tajemnic, sprzeczności i jednocześnie dziwnie uroczy. 

2/2 

Styl pisania: Język, którym napisana jest ta powieść jest ciężki, ale nie do przesady. 

Żarty są kartonowe. Parę razy złapałam żart, który teoretycznie miał być śmieszny, ale nie był, przez sposób w jaki Samantha go napisała. 
Mam nadzieję, że w kolejnych tomach tego problemu już nie będzie. 

1,5/2 

Oprawa wizualna: W taki sposób powinno się wydawać książki. Staranny, dodający klimatu, w którym przeważa mój ulubiony  kolor...

2/2 

Podsumowanie: Jedyne co macie zapamiętać z tej recenzji(?) to to, że macie przeczytać "Czas żniw". 

Pisze to zakończenie słuchając  Komm Süsser Tod (Come Sweet Death) - J S Bach z Eterycznej Playlisty. I muszę przyznać, że Samantha Shannon, poza tym, że genialnie piszę, ma genialny gust muzyczny. 

 2/2  









4 komentarze:

  1. Może ten drobny problem z żartami bardziej wynika z tłumaczenia? Czasami trudno jest oddać specyfikę języka i mentalności angielskiego.
    Cykl mam od dawna na swojej liście, ale nie wiem kiedy uda mi się do niego zasiąść. Wielkim plusem książki jest schemat. Cenię takie drobiazgi, bo bardzo ułatwiają połapanie się, w często mocno rozbudowanych, światach fantasy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka to dla mnie jedna wielka zagadka. Tematyka jakoś tak mnie nie przekonuje, ale z drugiej strony wszyscy wychwalają ją pod niebiosa. Wolę książki, których akcja toczy się w przeszłości :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uf, już przeczytałam, więc nie muszę się bać, że będziesz mnie ścigać za nieprzeczytanie tej książki. Lektura naprawdę ciekawa, choć na początku było mi ciężko zrozumieć tamtejszy świat. Na szczęście z czasem wszystko się wyjaśniło i było coraz lepiej. :)

    Pozdrawiam,
    Magda z Dwie strony książek

    OdpowiedzUsuń