.

.

sobota, 4 listopada 2017

"Królewska klatka"



Autor: Victoria Aveyard 

Liczba stron: 560

Liczba stron: 29 


Cytat: "Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem." 

Ocena: 9/10 


Fabuła: Mare jest pilnie strzeżonym więźniem zdanym na łaskę i niełaskę Mavena. Dręczą ją wspomnienia własnych błędów, a działanie Cichego Kamienia pozbawia ją mocy. Buntowniczka staje się dziewczyną bez błyskawic. Jednak i Maven otoczony jest wrogami. Z trudem utrzymuje kontrolę nad krajem oraz swoim więźniem. Mare czuje, że mimo nienawiści, którą żywi do Mavena, jest on prawdopodobnie jej jedyną szansą na przeżycie, zwłaszcza że Evangeline dąży do jak najszybszej egzekucji Czerwonej Królowej. Tymczasem Nowi i Czerwoni przygotowują się do wojny, bo nie chcą już dłużej pozostawać w ukryciu. Jest z nimi książę Cal, którego nic nie powstrzyma przed ratowaniem Mare.

"Królewska klatka" wciągnęła mnie najbardziej z dotychczasowo wydanych tomów tej serii. Wiem, że wydaje się to trochę dziwne, ponieważ w tej części jest znacznie mniej akcji niż np. w "Szklanym mieczu", ale ja bardzo lubię, gdy książka jest poprowadzona  nużącą narracją. 

W recenzji "Szklanego miecza" narzekałam na bezosobowość tej książki. W "Królewskiej klatce" sytuacja się zmieniła. "Królewska klatka" jest powieścią z silnym kręgosłupem, której każda strona jest świetnie wyważona, pod prawie każdym względem. Liczę na to, że Victorii Aveyard uda utrzymać się ten klimat w finałowym tomie. 

"Królewska klatka" jest prowadzona z trzech perspektyw. Mare, Evangaline i Cameron.  Głównie uwagę skupiamy na Mare, ale wątki pozostałych dwóch dziewczyn nie zostały, w żaden sposób potraktowane po macoszemu. Oba są równie ciekawe i dopieszczone w szczegółach, co motyw przewodni. 

Autorka poza dziewczynami świetnie rozpisała wątki innych pobocznych postaci takich jak np. Cal. 

Jestem zachwycona sposobem, w jaki Victoria Aveyard poprowadziła dworskie i polityczne intrygi. Nawet przez moment nie miał wrażenie, że coś tu nie gra. Wszystko ma sens i jest cholernie dobre:) 

Jestem pełna podziwu co do tego, w jaki sposób autorka opisała sceny bitew, które są epickie w każdym calu. Przemyślane, ale nie pozostawione,  bez tego bitewnego szału. Co prawda do Martina jest jeszcze daleko, ale liczę na to, że w kolejnych jej książkach bitwy będą jeszcze lepsze. 

Najbardziej, jednak na pochwałę zasługuje zakończenie. Zakończenie, przez które z pięć minut siedziałam z otwartymi ustami. Pierwsze zakończenie w tej serii, które rzeczywiście mnie zaskoczyło. To, co się tam na końcu okazało, pozbawiło mnie racjonalnego myślenia na kilka godzin, a na kolejne kilka dni odebrało mi chęć na cokolwiek poza pragnieniem przeczytania finałowego tomu.

"Królewska klatka"  bardzo mi się podobała, ale nie mogę nie wspomnieć o tym, że było mi tu wszystkiego za mało. Za mało Mavena, za mało intryg, i co najważniejsze było za mało jednej pobocznej postaci, o której za chwilę wam opowiem. Ogólnie ta książka pozostawiła we mnie ogromny niedosyt i  nie wiem naprawdę, jak ja wytrzymam do premiery "Warm storm". 


1,75/2 

Postacie: Mare po raz pierwszy mnie nie denerwowała. Co jest najprawdziwszym sukcesem. Przeszła ogromną przemianę. Nie jest już zarozumialską dziewczynką,  która wszystkim wytyka, że  są od niej gorsi, a tylko w miarę normalną, ogarniętą i charakterną postacią, którą można polubić. 

Evangaline też przestała mnie denerwować. Drugi sukces. Srebrna okazała się postacią skomplikowaną, zdecydowanie nie nudną. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się jej dalsze losy. 

Cameron jest Cameron i nie wiem co, mogę tu dodać, nie spoilerując. Nadal jest twarda i nadal lekceważy otoczenie. Brawa dla niej. 

Niejednokrotnie wspominałam, że z braci Calore moim ulubieńcem i jedynym wybrankiem jest Maven. Nie zmieniło się to, a jedynie przerodziło w nienormalną fascynację. Maven jest jak Darkling. Szuja, ale nie da się go nie lubić. 
To, co on mówił i robił podczas trwania, tej historii jest tak świetne, że nie da się tego ująć w słowach. To trzeba przeczytać. 

Tekst na czerwono to spoiler, więc jeśli ktoś nie czytał "Królewskiej klatki" to lepiej będzie, jeśli tego fragmentu nie przeczyta. 

Czy tylko ja uważam, że autorka strzeliła w sobie w stopę, uśmiercając Samsona Merandusa? Samson był postacią pełną potencjału, która prawie w ogóle nie została rozwinięta. 
W tym było go trochę więcej niż w dwóch poprzednich, ale mógł stać się genialnym antagonistą, gdyby Victoria Aveyard nie zabiła go w tak debilny sposób. 

1,75/2 



Styl pisania: Victoria Aveyard posługuje się prostym i przyjemnym językiem. Świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia oraz z wszelkimi opisami. 

2/2 

Oprawa wizualna: Okładka jak zwykle piękna, tylko szkoda, że wydawnictwo nie zrobiło jej ciemniejszej. 

1,75/2 



Podsumowanie:  Uwielbiam tę książkę mimo drobnych mankamentów. Jest to moja ulubiona część i polecam ją z całego serca:) 

1,75/2 

4 komentarze:

  1. Powinnam przeczytać tę książkę, a raczej serię, ale wciąż mi brakuje czasu. Kiedyś na pewno nadrobię, bo zachęcają mnie opinie.
    pozdrawiam,
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jak ciekawie masz rozegrany motyw punktów za każdą kategorię :D Pierwszy raz spotykam się z takim sposobem, a przyznam szczerze fajny, jasny i przejrzysty.
    Ja raczej po tę serię nie sięgnę, póki co mnie nie kusi, a na liście czytelniczej czeka sporo pozycji, jednak cieszę się, że Tobie seria, a najbardziej ta pozycja, przypadły do gustu.

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o tej serii i mam ją zamiar przeczytać. Mam nadzieję, że mi również się spodoba.
    Serdecznie pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Seria wpadła mi w oko już dawno temu i wciąż przymierzam się do jej lektury, ale jest tyle innych książek poza nimi...

    OdpowiedzUsuń