Czeskiego kina nie da się nie lubić, a gdyby ktoś stwierdził inaczej miałabym do tej osoby podejrzliwy stosunek.
"Kelner, płacić!" w reżyserii Ladislava Smoljiaka w pewnym sensie oddaje stwierdzenie "Czeski film". Co prawda motywacje i poczynania głównego bohatera są dla nas jasne. Tak, gdy przychodzi mi do określenia gatunku tego filmu mam zagwozdkę, bo nie jest to ani dramat(Na pewno nie w tradycyjnym jego rozumieniu), ani komedia.
"Kelner, płacić!" pozostaje swobodnym miszmaszem sięgającym akurat po to co uzna dla siebie za użyteczne.
Zresztą i sama opowiadana przez niego historia nie pozostawia innego wyboru.
Głównym bohaterem jest 40 letni Dalibor, będący po dwóch rozwodach, żyjący w trzecim małżeństwie i mający w życiu niezliczoną liczbę kochanek. Wesoło mu jednak nie jest, bo jak to sam określił z każdego małżeństwa, wychodził spłukany, a na dodatek nad głową zawsze wisiało mu widmo alimentów.
Tak, więc pomimo młodzieńczych ambicji, i jakby się zdawało predyspozycji Dalibor nie ma nic i na nic nie może odłożyć, bo ciągle brakuje mu pieniędzy. Zmęczony tym stanem rzeczy postanawia zacząć chodzić po praskich restauracjach, udawać kelnera i odbierać należności za rachunki klientów, po czym wraz z gotówką znikać.
Plan całkowicie absurdalny, ale w końcu to czeski film.
Jak się możecie już domyśleć film Smoljiaka to opowieść kryzysie wieku średniego, niespełnionych ambicjach, niezadowoleniu z życia, choć posiada się to co najważniejsze.
Przy czym ostatecznie reżyser zarówno nas poucza, jak i pociesza, że niezależnie od wszystkiego lepiej wieść biedne, ale uczciwe życie, bo prowadzenie kombinacji na wzór Dalibora prowadzi nas w jedno miejsce wraz z bogaczami, którym do niedawna zazdrościliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz