.

.

sobota, 19 grudnia 2020

"Laterna magica" - Bergman o Bergmanie


Jest to książka z serii "Przypadkowo znalezione w bibliotece".  A jako, że Bergmana bardzo lubię i cenię, choć obejrzałam ledwie parę jego filmów("Siódma Pieczęć", "Persona", "Goście Wieczerzy Pańskiej"). To ta lektura  i tak od początku wydała mi się interesująca, a po przeczytaniu pierwszych paru stron tylko się w tym utwierdziłam.                                                                                                                                

Otóż to, co się od początku rzuca w oczy podczas lektury(Ku mojej uciesze) to, to że Bergman na pewno nie cierpiał na megalomanię. Więc, jak ktoś ma nadzieje na znalezienie tu źródła jego geniusza, srogo się zawiedzie. Bergman od samego początku swoje życie przedstawia, jako pasmo przeróżnych dziwactw, nieszczęść, upokorzeń       i jego nieudacznictwa. O samych swoich filmach pisze nie wiele, a jeśli już to raczej zarzuca nam jakoś ciekawostkę: Skąd wziął się pomysł na "Personę", lub jak powstała jedna ze scen "Tam, gdzie rosną poziomki".                                            

Za to w sposób niechronologiczny Bergman opowiada nam różne anegdotki ze swojego życia. Poczynając od opowieści o jednym ze swoich stryjów, o tym jak został przypadkiem zamknięty w szpitalnej kostnicy, jako dziecko, jak rozpoczęła się jego fascynacja filmem, jak przebiegały jego różne współprace z małymi teatrami w Szwecji i o tym, jak układały się lub raczej jak nie układały się jego relacje rodzinne. Dużo miejsca poświęca również swojej seksualności, a nieproporcjonalnie mniej miejsca otrzymują po kolei wszystkie jego żony i partnerki. Jakby od niechcenia napomyka o poznaniu kolejnej kobiety, ślubie, kryzysie i rozwodzie. Jeszcze mniej miejsca dostały w tej autobiografii jego dzieci, o których  wiemy tyle, że  są i to, że w dorosłym życiu, zaczęły aktywnie udzielać się w różnych lewicowych organizacjach, a ojcu mają wyjątkowo negatywne zdanie.                          

Jednakże najbardziej interesującymi fragmentami są te dotyczące dzieciństwa Bergmana i jego relacji z rodzicami. W przypadku matki możemy raczej mówić o braku jakiśkolwiek relacji. Matka Bergmana pozostaje  dla nas niewiadomą, była nią też dla swoich dzieci, jak i męża. I choć Bergman pod sam koniec ją "rozgrzesza", tak z mojej perspektywy pozostaje główną winowajczynią rodzinnych nieszczęść. Bo o ile pretensje do ojca, Bergman jasno określił(Zbytnia surowość, uciekanie się do przemocy fizycznej), to i tak jedne z najpiękniejszych wspomnieć wyniesionych przez niego z dzieciństwa tyczą się ojca. Matka natomiast ciągle przewija się w tle,a  gdy już mocniej się zarysowuje. To  tylko w takich sytuacjach, jak rodzinne awantury, gdy ta oznajmia, że chce odejść. Porzucić rodzinę na rzecz kochanka i wyjazdu za granicę. 

Jest to tym ciekawsze i ważniejsze, gdy   uświadomimy sobie, że przyczyną wszystkich nieszczęść w życiu Bergmana, jak problemy zdrowotne, psychiczne, niemożność stworzenia stałego związku z  jedną kobietą oraz praktyczny brak relacji ze swoimi dziećmi wynika z kiepskich wzorców z dzieciństwa.                                           

"Laterna magica" od strony powiedziałabym technicznej, prezentuje się bez zarzutu.Bergman piszę zazwyczaj lekko i zwięźle, ale czasami popuszcza wodzę wyobraźni, a wtedy wychodzą mu bardzo pyszne fragmenty. Podsumowując, więc jak ktoś lubi Bergmana, to radzę mu to koniecznie przeczytać, a jak ktoś nawet za nim nie przepada, a będzie miał okazję zapoznać się z tą lekturą, to też niech to zrobi. "Laterna magica" sama  w sobie jest na tyle wartościowym dziełem, z któremu można wynieść dużo, niezależnie od filmowych preferencji. 

7/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz