.

.

niedziela, 31 maja 2020

Filmomaniak: "Córka Boga" Małgorzaty Szumowskiej - Kiedy nie wiem co powiedzieć...

Córka boga (2019) - Filmweb


Druga filmowa recenzja z rzędu na blogu i kolejna, która dotyczy filmu Małgorzaty Szumowskiej. 
Sięgnęłam po ten film z trzech powodów: Po pierwsze jest na Netflixie, po drugie miałam ochotę pooglądać piękne ujęcia Englerta i po trzecie zaciekawił mnie zwiastun.   Od początku nie spodziewałam się czegoś wielkiego. Ba, byłam pewna, że Szumowska, jak to ma w zwyczaju, jednym ruchem spartoli cały film. Jednak okazało się, że się myliłam. Ten film przez większość czasu utrzymuje ten sam poziom. Jedynie pierwsze pięć minut jest ciekawe i jedynie ostatnie pięć minut jest tandetne. Reszta to już takie nie wiadomo co. 
W "Córce Boga" mamy do czynienia  z sektą, jednak Szumowska nie poświęca jej więcej uwagi, niż to jest koniecznie. W konsekwencji nie dowiadujemy się, jaka jest "filozofia" tego kultu i w jakich okolicznościach powstała. Nie dostajemy portretu psychologicznego z żadnej żon, co naświetliłoby nam, co kierowało tymi kobietami do stworzenia tej społeczności. Jedyny męski bohater w tym filmie Pasterz z aparycją Chrystusa to kukła. I tylko dobra gra aktorska Huismana nadała jej trochę realizmu. Z postacią głównej bohaterki nie jest zresztą lepiej. Selah przez pierwsze 10 minut filmu jest nam przedstawiana, jako taka owieczka. Głupiutka, naiwna, zafascynowana swoim pasterzem i wierząca w każde jego słowo i nauczanie. Po czym, po jednym wydarzeniu odkrywa w sobie pokłady krytycyzmu i zaczyna wątpić. Tym wydarzeniem odpowiedzialnym za przemianę  Selah jest okres. Tak, bohaterka po prostu dostała okresu, a trzeba tu zaznaczyć, że ten zwyczajny proces biologiczny jest w tym filmie niezwykle fetyszyzowany. Urasta do rangi jakieś mitycznej więzi z naturą. Więc tak przemiana Selah jest bardzo wiarygodna. 
Poza tym "Córka Boga" składa się z nieczytelnych wizji głównej bohaterki, topornej symboliki i powtarzających się ujęć.
To wszystko nie czyni jeszcze tego filmu beznadziejnym. Do finału jest to jeszcze taki niezobowiązujący przyjemniaczek, który się ogląda dla ładnych widoków i aktorów. Nie wzbudza prawie żadnym emocji, poza zaciekawieniem na początku. Jest do tego dość przewidywalny, no ale przyszło wreszcie zakończenie. I tu Szumowska zapomniała o takiej małej, drobne rzeczy jak subtelność. I tak o, to Pasterz robi to, co robi. Nie wiadomo po co, ale robi i koniec końców nasze nastoletnie owieczki się buntują. Jaki tu sens? A taki, że Szumowska, żeby spuentować film, potrzebowała wytrychu, a że ten wytrych jest durny i nielogiczny, to już nie ma znaczenia.  
Tym o to sposobem "Córka Boga" straciła u mnie jedną gwiazdkę. 
Podsumowując, nie polecam. Jest dużo lepszych filmów i naprawdę nie warto marnować czasu na coś tak nijakiego.
3/10

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz