.

.

środa, 20 stycznia 2021

"Bridgerton" - Urocza głupotka czy szkodliwy gniot?

 


Gdy o produkcji "Bridgerton" zaczęło szumieć w mediach społecznościowych, głównie za sprawą zwiastunu, postanowiłam, że nie będę tej produkcji oglądać. Powód zasadniczo był jeden, miałam bardzo złe przeczucia, że ten serial okaże się "polityczno poprawnym" kiczem. Jednakże, gdy szał na wielodzietną brytyjską rodzinę ze sfer wyższych przeminął, skusiłam się i w końcu ten serial obejrzałam. 
I cóż mogę rzec, na pewno to, że wbrew domysłom bardziej prawicowej części internetu Murzyni w rolach brytyjskiej arystokracji to najmniejszy problem tej serialu. 

Nie powiem sama na ten castingowy pomysł zareagowałam świętym oburzeniem. Jednakże w trakcie oglądania pierwszego odcinka ono wyparowało, bowiem twórcy w tamtym momencie starali się na każdym kroku ze wszech miar udowodnić, że jest to produkcja czysto rozrywka. Zahaczający mocno o telenowelę. I gdyby producenci pozostali tej koncepcji wierni przez następne siedem odcinków, to bym w ogóle nie miała obiekcji. Bowiem "Bridgerton" byliby wyłącznie uroczą głupotką dla nastolatków i spragnionych telenoweli w kostiumach dorosłych. Niestety  dla nas wszystkim netflix postanowił w tej produkcji być netfliksem pełną gębą. 

Co przez to rozumiem? Otóż  netflix z uroczej historyjki postanowił zrobić smutną bajkę o złym świecie, który sprowadza kobietę do małżeństwa i rodzenia dzieci. I to nie wszystko do tego mamy kilka cudownych scen, gdzie poda najsłynniejsze współczesne słowo bat - "privilige" .   
Na to można by jeszcze przymknąć oko. Netlfix jaki jest każdy widzi, ale jednak tego, że taką propagandówkę ubrał w kostiumy i akcję tego czegoś osadził w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie, tworząc tym samym serial na poły historyczny odpuścić nie mogę. Bo to już jest szkodliwe.  Czuje już pod skórą, że aż za dużo osób sedno "Bridgertonów" potraktuje zbyt poważnie. 

Ale dobra to jest moje spostrzeżenie i mój problem. Nikt nie musi go podzielać. Tak, więc czy patrząc na "Bridgertonów" trochę bardziej obiektywnie czy to jest dobry serial? 
Nie będę nikogo trzymać w niepewności i od razu powiem, że nie. A czemu? Już tłumaczę. 

O ile przyznaje, że realizatorsko ten serial jest nawet. Tak fabularnie zupełnie nie gra. Otóż twórcy w swoim bajkopisarstwie zapomnieli o takim małym szczególiku, że nawet olewając kompletnie realia historyczne i wkładając współczesnych ludzi ze współczesnymi prądami myślowymi w szaty XIX wieczne. I kompletnie wypoczwarzając i odrealniając ich problemy, trzeba jednak  zachować pewną konsekwentność. 
Twórcy kreując świat "Bridgerotonów" zupełnie o tym zapomnieli. Przez co, jak na osiem odcinków nagromadziło się nam całkiem sporo niedorzeczności. 
Już w pierwszym odcinku mamy parę razy podkreślone i wyłuszczone, że panna nie może ani na moment zostać sam na sam z mężczyzną, bo zostanie okryta "hańba". I zaraz również w pierwszym odcinku wynika z tego powodu gigantyczna afera. A co się dzieje dalej? Co i rusz, jakaś panna zostaje we dwoje z jakimś chłopem i nic. Nikt się nawet nie zająknie, że to niewłaściwe. 
Co więcej, co już mnie kompletnie rozbawiło, pomimo tak by się zdawało panującej surowej obyczajności, jakoś nie dotyka ona tego, że młode panienki chodzą sobie po mieście same, nawet bez towarzystwa służby. Co więcej na luzie wychodzą sobie w nocy z domu i urządzają plotki z koleżankami.
Rzeczą, która mnie jednak jeszcze bardziej rozśmieszyła, jest brak jakieśkolwiek spójności w kreacji pozycji kobiet  w społeczeństwie. Otóż na każdym kroku mamy podkreślane, jak to tym kobietom jest źle i niedobrze. Jak nic nie znaczą. I to tak nic nie znaczy, że generał może tak zlać prośbę wysoko podstawionej księżnej, bo nie podpisał się pod nią książę. Jednocześnie zupełnie bez wyjaśnień serwują nam całe stado "kobiet wyzwolonych", które jakoś w tym świecie bez męża i dzieci istnieją i całkiem dobrze sobie radzą, a nawet dużo znaczą. 
Co więcej główna bohaterka co i rusz serwuje nam tekst, o tym,  że całe życie była przygotowywana do roli  żony, że nic nie umie poza tym, że to jej wykształcenie to maniery, gra na pianinie itp. Z drugiej strony jej młodsza siostra i koleżaneczka ciągle siedzą w nosie z książką, bo się uczą lub dokształcają. Stąd moje pytanie. Czy w takim razie w świecie Bridgertonów kobiety odbierają normalną edukację czy jakoś podstawową przystosowującą do wyznaczonym im ról?
 Gdzie tu sens? 
Nie ma. Tak, więc "Bridgertonowie" otrzymują ode mnie cztery gwiazdki na dziesięć, z czego jedną tylko i wyłącznie za ładną buzię i urocze bokobrody Jonathana Baileya(Wróżę mu w przyszłości spory sukces w zawodzie aktora, podobnie jak Claudie Jessie).




2 komentarze:

  1. Przecież w rozrywce nie o sens chodzi, tylko o powłoczkę - ładne buzie i stroje. Po twojej recenzji cieszę się, że nie oglądałam tego serialu. Może na ukojenie nerwów obejrzyj sobie Lupina na Netfliksie, to serial o współczesnym włamywaczu-gentlemanie, który walczy o przywrócenie dobrego imienia swojemu ojcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dla mnie. Rozrywka jest rozrywką, ale to nie zwalnia jej to od trzymania pewnego poziomu.
      I stąd bardzo lubię Lupina, który też jest produkcją rozrywkową, ale dobrze robioną z szacunkiem do inteligencji widzą

      Usuń